Co mówią Twoje prezentacje po angielsku… kiedy Ty już milczysz?

Wyłączasz mikrofon, ekran gaśnie, spotkanie się kończy. Wydaje się, że wszystko poszło dobrze. Ale potem pojawia się to pytanie: co zapamiętali? Co zostało w głowie Twoich słuchaczy, kiedy zamilkłeś?

Prezentacja – szczególnie ta prowadzona po angielsku – nie kończy się na ostatnim slajdzie. Właściwie dopiero wtedy zaczyna działać. Bo odbiorcy nie pamiętają każdego wykresu. Nie cytują dosłownie Twoich wypowiedzi. Ale zostaje z nimi wrażenie. Ton. Sposób, w jaki mówiłeś. Słowa, których użyłeś.

I właśnie na tym etapie angielski potrafi być jak bohater drugiego planu, który albo cicho Ci kibicuje, albo… podcina skrzydła.

Znasz to uczucie, kiedy mówisz o świetnym produkcie, a język nagle brzmi jak z podręcznika z podstawówki? Albo kiedy tłumaczysz kluczową myśl i czujesz, że brakuje Ci słowa, które naprawdę odda sens? Klient to wyczuwa. Może nie nazwie tego wprost, ale coś „nie kliknie”. Może uznać Cię za mniej kompetentnego, mniej pewnego siebie – choć w rzeczywistości jesteś świetnym ekspertem.

Z drugiej strony, dobrze poprowadzona prezentacja po angielsku to mocny komunikat: „Wiem, o czym mówię. I umiem to przekazać.” Słowa takie jak “Let’s dive into the data,” “What’s crucial to understand here is…” czy “This solution proved effective in similar projects” – nie tylko brzmią profesjonalnie, ale pokazują, że jesteś w grze. Że jesteś partnerem, nie tylko wykonawcą.

Dobra prezentacja to nie pokaz slajdów. To dialog. A język to narzędzie, które może Ci w nim pomóc… albo przeszkodzić.

Dlatego warto nad nim pracować. Nie po to, by mówić perfekcyjnie, ale by mówić z pewnością. Tak, by po wyłączeniu mikrofonu – to, co powiedziałeś, nadal dla nich „mówiło”. Głośno, wyraźnie i z klasą.

A jeśli czujesz, że Twoje prezentacje mogą mówić więcej – odezwij się. Pomożemy Ci sprawić, że Twój angielski będzie pracował na Twój sukces. Nawet wtedy, gdy Ty już milczysz.